...nauczyły mnie jeszcze bardziej cieszyć się każdą chwilą spędzoną w siodle (lub też nad nim). Radocha ze zwykłego nawet jeżdżenia po dłuuuugiej przerwie jest nie do opisania.
Nauczyłem się też systematyczności w treningach. Hmm, treningi. W ogóle wcześniej nie myślałem jakoś o rowerze i trenowaniu. Po prostu jeździłem dla przyjemności. Chciałem poskakać to skakałem. Miałem ochotę pojeździć po lesie to jeździłem. Chciałem potelepać się po górach to się telepałem ;) Niestety z wiekiem człowiek coraz wolniej się uczy i takie jeżdżenie po prostu nie wystarcza, żeby robić duży progress. A ja chcę jeździć lepiej.
Chyba głównie dzięki rehabilitacji postanowiłem trochę "usportowić" swoje podejście do roweru. Codzienne ćwiczenia przywracające moją nogę do życia przyzwyczaiły mnie do systematycznych treningów. Poza tym dosłownie z dnia na dzień widziałem postępy. To cieszyło na maxa. Nie ćwiczyłem tylko nogi, ale i wszystkie partie ciała. Bardzo pozytywnie wpływało to na moje samopoczucie. Nie dostałem oczywiście nagle super sylwetki (ba, jedna noga nadal jest chudsza od drugiej!) i nie wiadomo jakiej siły. Ale po prostu czuje się lepiej.
01. Chwilę przed zmrokiem |
Przeniosło się to też na rower. Nie obwiesiłem się (jeszcze?) pulsometrami, ale jeżdżę systematycznie 4 razy w tygodniu. Rano, albo zaraz po pracy. Staram się tak sobie wszystko zaplanować, żeby mieć minimum te 2 godziny w ciągu dnia na kręcenie. Dwa razy w tygodniu XC, czyli pedałowanie po leśnych singlach. Nawet powłączałem sobie różnie nitki z podjazdami. Nie przepadam za nimi. Zdecydowanie wolę wymagające techniki zjazdy. Ale warto też mieć siłę na prucie w górę.
02. Mokro i zimno, ale i tak jest dobrze :) |
Pozostałe 2 dni to pumptrack i trochę fourcrossu. Pompowanie. Odpowiednie balansowanie ciałem w zależności od pofałdowania terenu. Przenoszenie i utrzymywanie prędkości bez pedałowania. To jedna z najważniejszych, i chyba mocno nie docenianych, umiejętności w rowerowaniu. Co jakiś czas przychodzę ze statywem na tor i się nagrywam. Sprawdzam w ten sposób postępy. To niesamowite, bo widać je gołym okiem.
03. Pumptrack w południe. |
W tym roku mam nieśmiały plan nauczyć się jeszcze dobrze manuala, czyli jazdy na tylnym kole. Tak więc dojdzie "dzień z manualem" :D Wbrew pozorom to też się przydaje w terenie do pokonywania przeszkód. Jest to też dobry punkt wyjścia do doskonalenia bunny hopa. Ale tutaj sporo zależy od tego jak szybko (a właściwie wolno) nadejdzie śnieg w tym roku. No i moja noga musi do końca się wyleczyć, bo pewnie często będę się nią awaryjnie podpierał podczas nauki.
A w zimę trening siłowo-wydolnościowy bez roweru. Rok temu połowicznie się udało. Ćwiczyłem trochę, ale za krótko i za mało intensywnie. Jeszcze wcześniejsze lata to plany, których nie udało się przekuć w czyny ;( Zobaczymy jak mi to wyjdzie w tym roku :)
Jeśli podobał Ci się ten artykuł, mogą Cię też zainteresować:
Polecam pulsometr. Bardzo ułatwia treningi i ich rozplanowanie.
OdpowiedzUsuńPumptrack - cudo. Sam odkryłem go z pół roku temu. Prawie jak siłownia - bolą wszystkie mięśnie po jeździe, wyrabia kondycję i obejście z rowerem.
Cudo :) Dokładnie tak.
UsuńPulsometr? Hmmm, nie wiem czy w moim przypadku to ma sens. Nie jeżdżę po równej nawierzchni, szosach itp. a chyba tam głównie się to sprawdza? Myślałem kiedyś, żeby trenować kondychę na asfalcie, ale to strasznie nudne dla mnie. A po co robić coś, z czego nie ma się radości?
..a ja w tym roku nie potelepałam się po górach nic a nic i trochę mi smutno z tego powodu...a teraz pewnie będę czekać do wiosny..ale na zimę roweru nie odstawiam. aczkolwiek dystanse tylko krótkie...http://nakreconakreceniem.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń