Tak jak pisałem wcześniej, nowe części z poprzedniego posta już włożone do roweru. Ale jak zwykle to u mnie bywa ostatnio, nie obyło się bez przygód.
Zacznijmy od początku. Są części, trzeba je włożyć do roweru. Miałem wszystko sam zrobić. Musiałem się udać jeszcze po dętkę do zaprzyjaźnionego sklepu, więc pomyślałem, że dla wewnętrznego spokoju może niech mi utną sterówkę i zamontują amora, to będę miał pewność, że nie zginę, bo coś źle zrobiłem. No i pieczątka w gwarancji, że amor był zamontowany w profesjonalnym serwisie, a nie np. w stodole, może mieć znaczenie przy (tfu tfu, odpukać) ewentualnych problemach.
Uzgodniliśmy cenę i przede wszystkim termin, rowerek miał być gotowy za 1-2 godziny. Na telefon nie musiałem długo czekać, wszystko gotowe i zamontowane. Ale okazało się, że brakuje jeszcze adaptera Avidowskiego Post Mount do tarczy 185mm. W Torze był inny system niż w Sektorze, a ja zupełnie o tym zapomniałem. Akurat miałem pecha, bo nie mieli odpowiedniego modelu na sklepie :( Obdzwoniłem kilka pobliskich sklepów z pytaniem o taki adapter. Rozbawiła mnie odpowiedź jednego z nich - niestety części rowerowe mamy spakowane i dopiero na wiosnę je rozpakujemy. LOL.
Na szczęście w innym niedaleko mieli jakiś zastępnik Avida. Podleciałem, kupiłem, wpadam do serwisu.
- O taki chodziło? - pytam.
Okazało się, że nie :D
No to powrót do konkurencyjnego sklepu, wymiana na pasujący adapter (na szczęście też taki mieli). Happy end? Niestety nie :( Nie mieli w serwisie odpowiednich śrub, bo się akurat takie skończyły, a adapter był wyjątkowo bez śrub w zestawie... No to poleciałem do jednego z najlepszych sklepów ze śrubami w Warszawie, na Grochowskiej. I co? Oczywiście brak takich śrub. Aaaaa. Wróciłem do serwisu już nie wiedząc co robić. Wpadłem na pomysł, że po prostu kupię jakiś inny adapter, który ma w zestawie śruby, dla samych śrub. Tak więc stałem się posiadaczem adaptera do tarczy 203mm, zupełnie mi nie potrzebnego, ale przynajmniej miałem śruby. Wrzucę go na Allegro po prostu, a przynajmniej rowerek już gotowy. Chciałem jeszcze tego dnia się przejechać! I po drodze do domu, prowadząc rower, niosąc stare koło w torbie na ramieniu i stary amor w plecaku, napotkałem mega śnieg z deszczem i pociemniało totalnie. Ehh, wolałem już nie ryzykować jazdy w taką pogodę świeżo po kończeniu rehabilitacji... No to pojeżdżę następnego dnia... Najważniejsze, że bike już gotowy :)
O jaaaaa, na pierwszy raz wyszedłem na 30min. Mojej radości nie sposób opisać :D Jak małe dziecko się cieszyłem, pełny banan na twarzy :) Super jest po 4 miesiącach przerwy wsiąść na rower. Genialnie się jeździło w śniegu. Wszystko idealnie działa, bardzo fajnie się jeździ. Sektor RL działa też bardzo przyzwoicie, chociaż testowałem tylko na krawężnikach i małych nierównościach. Bardzo sztywne jest teraz koło i tak pewnie się prowadzi.
Słońce pięknie świeciło i pomimo -4 stopni zupełnie nie odczuwałem zimna. Co ciekawe, zdążyłem zaliczyć glebę przy wchodzeniu ostro w zakręt. Prosto na kolano. Ale miałem ochraniacze, więc upadając dodatkowo w śnieg nic mi się nie stało. Ba! Nawet nic nie poczułem.
Zostałem fanem jeżdżenia w śniegu, a kiedyś bym nawet nie pomyślał, że można w zimie wsiąść na rower :)
To tyle na dziś ode mnie :) Ah, jeszcze wspomnę, że zaktualizowałem dział z moim rowerem o nowe części :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jak by co, to tu jest regulamin komentarzy.