piątek, 17 maja 2013

Z życia autora bloga, czyli kilka losowych opowieści rowerowych

Dawno nie pisałem o swoich wyprawach i historiach rowerowych, czas nadrobić zaległości. Będzie dziś kilka losowych i luźno ze sobą powiązanych historyjek, które czytacie na własną odpowiedzialność, bo nie wiem czy będą ciekawe. Haha, nie ma to jak dobry wstępniak, zachęcający do czytania ;)


Początki
Na wstępie trzeba zaznaczyć, że dopiero pierwszy porządny przegląd zrobiłem rowerom w tym sezonie na początku majówki, wcześniej był taki "na szybko". Wszystko jest w należytym porządku. Tylko większa zębatka z przodu w Commencalu tylko faluje. Pogięła się po tym, jak kilka razy wpadł łańcuch między nią, a ramę. Już kupiłem nową, wymienię ją lada dzień. Ah, no i kierownica wyszła przez gripy ;) Trzeba się będzie zaopatrzyć w coś z barendami.

2. Commencal Ramones, rower autora

3. Custom NS Society, rower Beti

Majówkowe boje
Jeden z wolnych dni tej długiej majówki, o której już prawie zapomniałem, była tak dawno :( postawiliśmy, razem z Beti, spędzić calusieńki w MPK (Mazowiecki Park Krajobrazowy). To zdecydowanie moje ulubione miejsce do rowerowania w bliskich okolicach Warszawy. Są fajne single, jest dość interwałowo (zjazdy i podjazdy), zdarzają się sekcje korzeni, po których można się dobrze potelepać ;)

Kiepsko się zaczęło, bo po drodze kupowaliśmy wodę i utknąłem na strasznie długo w kolejce w sklepie, bo nadzwyczaj mocno opalone, na solarium, panie najpierw się zastanawiały przy kasie co począć z ich zakupami, w końcu się rozmyśliły co do swojego wyboru produktów, i trzeba było usunąć z rachunku kilka pozycji. Zanim przyszedł kasowy guru minęło ze sto lat ;) W końcu się udało. Jest woda, przelana do bukłaka, ruszamy. Nie minęło zbyt wiele czasu, a pojawiły się następne problemy. Woda mi się lała przez ustnik bukłaka. Myślałem, że to chwilowe, usunąłem wodę z rurki, ale niestety nie. Całe spodnie mokre, woda leci, masakra. Nawet nie dojechaliśmy do lasu, a już tyle problemów ;(

4. Jak już jest temat bukłaka, to i jakieś zdjęcie trzeba dać ;)

Już zacząłem myśleć, że nadszedł kres mojego bukłaka Source, bo już silikon się i tak lekko przedziurawił tam, gdzie się go gryzie. Okazało się jednak, że była jakaś kosmiczna ilość powietrza w środku, w głównej komorze. Wyglądało to jak napompowany balon. Po usunięcia nadmiaru wszystko wróciło do normy, przestało cieknąć. Mam nadzieję, że sezon jeszcze pociągnie ten sprzęt, ale martwi mnie ta nieszczelność. Ups, to mi przypomniało, że zapomniałem umyć go po ostatniej wycieczce, zaraz wracam ;) Lecę nadrobić zaległości...

5. MPK pełne jest klimatycznych miejsc

Jestem, bukłak czysty ;) Na czym to ja skończyłem? Ah, no właśnie, jak już jesteśmy w temacie tych sprytnych pojemników na picie to polecam lać do nich tylko wodę. Jak bardzo byśmy się nie starali utrzymać ich w czystości, to od soków, czy od różnych izotoników, formy żyjące zalegną w nich naprawdę szybko. Specyficzne warunki wewnątrz przyspieszają niesamowicie rozwój przedziwnych żyjątek. A takie zostawienie na 2 dni z zawartością to już pewny koniec. Z wodą to jeszcze przejdzie, ale też lepiej nie przesadzać.

Wracamy do MPK, na szczęście reszta wyprawy odbyła się bez większych niespodzianek, były fajne trasy, widoki, standardowy, klimatyczny MPK. Gorąco polecam to miejsce. Zresztą sami dobrze wiecie, nieraz już o nim pisałem.

6. Ktoś zbudował mostek na jednym z mocno uczęszczanych szlaków, gdzie zawsze zalegało błoto, respect! Beti przetestowała i zatwierdziła konstrukcję ;)

7. Mini zjazd

8. Beti w akcji

9. Korzenie!

Jak pech to pech... i te potwory!
Ostatnia na dziś historia, to opowieść o wypadzie sprzed dwóch dni. Ruszyłem na szybką rundkę po Lesie Kabackim, planowałem góra dwie godziny pośmigać, typowe XC, singielek i szutry. Przed samym wyjściem wyjąłem z plecaka dętkę i pompkę, żeby mi było lżej na plechach. Tak sobie pomyślałem, że przecież w tym płaskim lasie to co niby może się stać?

Jeździło się naprawdę super, słońce i około 19-20 stopni, nie za ciepło, nie za zimno, dla mnie idealna pogoda. Co by urozmaicić sobie wypad, znalazłem zwalone drzewo i trenowałem przejazd przez nie. Zawsze przy takich drzewach mam wizje OTB, z angielska Over The Bars, czyli przelecenia przez kierownicę. A taki przejazd/przeskok wcale nie jest jakiś wybitnie trudny, trzeba się tylko przemóc i po prostu ćwiczyć. Zacząć na małym drzewie, dochodzącym mniej więcej do korby. Najpierw szło mi trochę niezgrabnie, a później parę udanych przejazdów i od razu +10 do radochy :)

Następnie ruszyłem, bez większego planu gdzie dokładnie jechać, różnymi ścieżkami w stronę Konstancina chyba, i las mi się skończył ;( Dalej zaliczyłem jakieś polne drogi, ale nie dawały mi tyle szczęścia co ścieżki wśród drzew, więc postanowiłem wrócić do Kabackiego na pętlę, którą często jeżdżę. Szybko ją odnalazłem. Pędzę pokonując single i nagle słyszę takie metaliczne pyk, pyk, pyk. Zwalniam, pyk pyk też zwolniło, czyli pewnie coś się przyczepiło do koła, ale nic nie widzę. Musiałem się zatrzymać. Przednie koło, czysto. Tylne? Nie za dobrze to wygląda:

10. Ehh, szkoda słów

11. :(

Kawał jakiegoś drutu. Ta część w oponie była zaostrzona, jak szpila. Wyciągnąłem to i usłyszałem syk. Myślałem, że powietrze zejdzie w chwilę. Ale jakimś cudem tak się nie stało. Wsiadłem na rower i jechałem bardzo ostrożnie, co chwila podnosząc tyłek, żeby nie pogiać tylnej obręczy. Przejechałem tak może z 1km do momentu aż powietrza było po prostu za mało do kontynuowania podróży. 15min spacerku, po drodze autobus, i dotarłem do domu. Dobrze, że nie byłem jakoś daleko. No i widzicie, nawet na lajtową przejażdżkę warto brać dętkę, albo chociaż łatki...

Ah, bym zapomniał. Na koniec koszmarna informacja. Pojawiły się już komary! Zrobienie tych 2 zdjęć powyżej kosztowało mnie jakieś 7 ugryzień ;( Teren był bagnisty i były to pierwsze komary, jakie widziałem, w tym sezonie. Pozostaje razem z dętką i pompką zabierać też środek z DEET. Jak nie wiecie co to, polecam artykuł z poprzedniego roku - Jaki środek najlepszy na komary i kleszcze?.

Dobra, ja zmykam na rower, czas zacząć weekend :) Jakie macie plany weekendowe? I czy u Was też już są komary?


Autorzy zdjęć:
1,2,3,5,6,8,10,11 - TrzecieKolo
4,7,9 - Beti

Edycja wszystkich zdjęć - TrzecieKolo

1 komentarz:

  1. Na mazurach tez już są komary :( Nie dużo, ale są.

    OdpowiedzUsuń

Jak by co, to tu jest regulamin komentarzy.

Zobacz też inne ciekawe i popularne artykuły rowerowe!